HERMAN MELVILLE
MOBY DICK CZYLI BIAŁY WIELORYB
Jak doszło do konsumpcji książki?
Historia związana z moją literacką konsumpcją tej pozycji jest diablo podobna do myśli przewodniej samej książki. W swej czytelniczej pogodni za wiekopomnym dziełem Hermana Melville’a byłem niczym kapitan książkowego statku, Pequod'a, Ahab, którego idee fixe stało się polowanie na białego kaszalota, tytułowego Moby Dicka. Ja byłem Ahabem – czytelnikiem, który z niestrudzoną konsekwencją poszukiwał książki na bezkresnym oceanie Empików, Matrasów i innych tego typu przybytków. Ostatecznie upolowałem ją w jednym z antykwariatów na ulicy Sienkiewicza w Kielcach. Nabyłem przelany na papier geniusz Melville’a za dwie głowy Mieszka I. Uważam, że to niesprawiedliwa dla obydwu transakcja. Gdzie dwóch się bije, tam nerd korzysta...
Recenzja
Melville opowiada tę historię ustami młodego XIX-wiecznego outsidera – Izmaela. Izmael odczuwa deficyt głębi, męczą go chroniczne bóle egzystencjalne, a jego widzenie świata jest spowite mgłą splinu. We współczesnym świecie szybko przykleilibyśmy temu ponuremu młodzieńcowi etykietę nerda, geeka czy innego hipstera, a może nawet zamyślającego o rychłej śmierci emo.
Izmael jednak, świadom swoich społecznych ułomności, postanawia „coś ze sobą zrobić” i wpada na genialny pomysł – podejmuje decyzję, że najmie się jako chłopiec okrętowy na statek wielorybniczy. Rozmowę kwalifikacyjną przechodzi bez trudu, głównie z powodu swych żenująco niskich ambicji finansowych oraz doświadczenia zawodowego we flocie handlowej, tak bardzo pogardzanej przez wielorybich myśliwych. Od razu dostaje umowę na cztery lata, bo akurat tyle trwa rejs wielorybniczego statku – wspomnianego Pequoda. Cel wyprawy jest prosty – opłynąć świat dokoła, możliwie najdłuższą trasą i nałapać tyle wielorybów, ile tylko się da… I tu supervisor Izmaela, wspomniany kapitan Ahab, płata figla. Pomimo ustalonej w umowie prowizji od ilości złapanych wielorybów i objętości uzyskanego z nich tłuszczu (olbrotu), nagle zmienia reguły gry i nakazuje wszystkim czelendżować jeden kejs: upolować białego wieloryba, tytułowego Moby Dicka, którego spotkał kilka lat wcześniej. Spotkanie bynajmniej nie odbyło się w atmosferze sympatii i wzajemnego oddania. Pobudki Ahaba były dość niskie. Napędzany żądzą zysku postanowił Moby Dicka zamordować. Moby Dick’owi to się najwyraźniej nie spodobało, bo w ramach przestrogi odgryzł kapitanowi nogę. Sprawa jest o tyle skomplikowana, że to XIX wiek i Moby Dick, nawet gdyby był postępowym wielorybem, nie posiada ani komórki, ani fejsa, nie publikuje na insta swoich selfi, opatrzonych #oceanspokojny. Krótko mówiąc: nikt nie wie gdzie go szukać, więc Ahab wraz ze swym team’em przemierza oceany wzdłuż i wszerz w poszukiwaniu swego nogobójcy.
Akcja książki nie jest wartka. Jest mdła i gdybym miał ją porównać do sztuki kulinarnej, to jedyne słuszne porównanie, jakie przychodzi mi na myśl, to rozmemłane sadzone jajo. Jednakowoż takie porównanie nie przynosi chwały Panu. I racja. Jest zupełnie niesłuszne. Na niemalże 700 stronach tego światowego bestsellera, kanonu literatury pięknej, hymnu marynistycznego, amerykańskiego traktatu filozoficznego, jakikolwiek cień wartkiej akcji pojawia się tyle razy, że nie mając jednej ręki i tak wystarczyłoby mi palców by zliczyć z ich pomocą te cudowne chwile kulminacji fabuły.
I takie rozumowanie jest do dupy. Miejsce na takowe postrzeganie literatury pozostawmy tym wszystkim terminatorom literackim, co ich niesłusznie ominęła aborcja piśmiennicza i wydają na świat swe pseudoliterackie gnioty. Moby Dick jest dziełem wszechstronnie idealnym. Geniusz autora przejawia się w tym dziele niezliczoną i nieskończoną ilością rozważań filozoficznych m.in. o sensie życia, religii, idei państwa czy równości międzyludzkiej, a zawarte w nim opisy morskiej fauny, w tym tytułowych wielorybów zaskakują czytelnika głębią wiedzy autora, pomimo ich naukowej infantylności, rozpatrywanej z punktu widzenia współczesnego czytelnika.
Polecam wszystkim, których ambicje literackie wykraczają poza świat płodnych współczesnych pisarzy.
Fajnie się czyta. Oby było więcej postów..
OdpowiedzUsuńDziękuję, cieszę się, że przyjemne dla oka :)
UsuńDobrze ujęte - przyjemne dla oka. I widać kolejne wpisy..
Usuń36 yr old Account Coordinator Perry Cater, hailing from Campbell River enjoys watching movies like "Tale of Two Cities, A" and Swimming. Took a trip to Tyre and drives a Ferrari 857 Sport. jego odpowiedz
OdpowiedzUsuń28 yr old Physical Therapy Assistant Abdul Pedracci, hailing from Listuguj Mi'gmaq First Nation enjoys watching movies like Defendor and Hiking. Took a trip to Historic Centre of Guimarães and drives a Ferrari 250 GT SWB Speciale Aerodinamica. przeczytaj ten artykul
OdpowiedzUsuń